piątek, 25 listopada 2011

Alkoholizm

Osoba mi bliska z rodziny znów zaczęła pić, upijać się czy jak kto woli wpadła w ciąg alkoholowy. A ja myślałam, że to już przeszłość...i jestem rozczarowana, smutna, zła, że zawiódł mnie. Tak bardzo wierzyłam w tego człowieka. Dużo ostatnio z Czekającym spędziliśmy z tą osobą czasu. Pomagaliśmy, odwiedzaliśmy, rozmawialiśmy, wspieraliśmy w kupnie potrzebnych rzeczy. Za mało....Alkohol wygrał. Małżeństwo mu się rozpadło, dzieci odwróciły się...teraz pewnie straci i pracę. Boże czemu człowiek jest taki głupi, tak łatwo potrafi wszystko zepsuć. Jest mi go bardzo szkoda i modlę się, żeby się podniósł. Żeby uznał, że ma problem i jest chory. To jest najtrudniejsze, ale bez tego nie wyjdzie z problemu alkoholowego. Już kilka dni temu gdy przestał się odzywać, nie oddzwaniał na nasze telefony, nie otworzył drzwi do domu gdy przyszliśmy czułam, że jednak znów zaczął pić. Bardzo nie chciałam w to wierzyć, ale podświadomie czułam, że tak się stało. I nie myliłam się...

Od 2 dni myślę tylko o tym...nawet zbliżająca się owulacja- jakoś nie cieszy...jakby spadek nadziei...wiara w człowieka i w cuda opadła....

Boże pomóż mu....

mój email byli.narzeczeni@gmail.com

sobota, 19 listopada 2011

Człowiek człowiekowi wilkiem...

Jest sobota -Czekający pojechał na "fuchę"- a ja mam chwilę wolnego i popijam ciepłą cynamonową herbatę. Na "swoim" mieszkamy już kilka miesięcy, ale dopiero teraz zaczynam czuć się jak u siebie- miło, przytulnie i domowo. Przebywanie w  salonie w kolorach kremowo-brązowo-turkusowych sprawia, że odpoczywam i czuję ulgę, że nie muszę przeszkadzać rodzicom jednym czy drugim.

Co do lekarzy- hmm nie piszę tu tylko o ginekologu- a raczej ogólnie porównując moją historię i styczność z wieloma lekarzami. Nie chcę oczywiście uogólniać. Bo spotkałam też ciepłych, pełnych szczerych chęci pomocy i oddających całych siebie pacjentom, ale jednak....
Jeden chirurg przy zwykłych wycinaniu pęcherzyka żółciowego- pomylił się i przeciął mi nie to co trzeba- drogi żółciowe...co później skutkowało 2 następnymi operacjami, zagrożeniem życia i kalectwem do końca...Kto czytał poprzedniego mojego bloga to wie, chociaż w części jak to było.
Dzięki również temu błędowi pojawiła się niedoczynność tarczycy i guz na tarczycy. A moim zdaniem obecna moja niemożność zajścia w ciąże też ma przyczynę w tej pomyłce.
Będąc w Warszawie na operacji spotkałam lekarza, który mówił mi, że wyglądam jak kościotrup i kto by chciał się związać w takim "czymś".  Żebym i tak się nie łudziła, że mimo tej operacji kiedyś i tak mi to powróci.
Jeśli chodzi o ginekologów- poszłam do jednej kobiety- jak mijały msc a ja nie mogłam zajść w ciąże.
Jak jej powiedziałam o moim problemie- ona skwitowała" że to trzeba z miłości robić"- a ja to co ???z przymusu czy z obowiązku??
Później poszłam do innej bo stwierdziłam, że z takimi argumentami to ona mi nie pomoże. Następna nie była lepsza...nie wiem czy to wina tego, że chodzę państwowo do lekarzy i mają "gdzieś" pacjenta? Naprawdę nie wiem co robić?
Nie mam szczęścia do lekarzy....nie mogę zajść w ciąże...jeszcze mam resztki sił by walczyć....jeszcze wierze, że kiedyś się uda...wierze w cuda- bo wierzę w Boga...a z Nim wszystko jest możliwe...
Dlatego czekam i ufam, że pewnego dnia słońce zaświeci i nad naszym małżeństwem....i będzie Sebastianek i Agnieszka....i cdn.

Pozdrawiam- dziwna ta notka bez składu i ładu, ale wybaczcie czasem tak musi być.

Czekająca



P.S Szczęśliwa rodzinka mogłabym otrzymać zaproszenie na twojego bloga?

poniedziałek, 14 listopada 2011

Niechciany okres

 Czekałam na dzień, w którym dostanę okres. No i dostałam- może trochę wcześniej niż planowałam. Przyszłam do męża i mu powiedziałam o tym roniąc przy okazji kilka łez- on delikatnie przytulił, pocałował i powiedział zobaczysz następnym razem się uda. Pomogło troszkę- jednak bezsilność pozostała. Najgorsze jest to, że ciągle trafiam na nieodpowiedzialnych lekarzy, których wiedza medyczna na pierwszy rzut oka jest porównywalna do mojej.

To było wczoraj. A wcześniej? wcześniej Czekający miał imieniny- otrzymał "książkę" ode mnie, którą chciał i spędziliśmy miły dzień.Wykorzystaliśmy zaproszenie na darmowy obiad i deser dla 2 osób w IKEi.

Nie mam sił na nic...Boże pomóż znaleźć siły na to by iść...iść od nowa...

Czekająca

Jest jeszcze taka miłość,
ślepa, bo widoczna,
jak szczęśliwe nieszczęście,
pół radość, pół rozpacz,
ile to trzeba wierzyć,
milczeć, cierpieć, nie pytać,
skakać jak osioł do skrzynki pocztowej
by dostać nic
za wszystko
/ks. Jan Twardowski/

czwartek, 10 listopada 2011

Witam

Czas zacząć pisać nowy blog. Blog na którym będę opisywać naszą trudną drogę do spełniania marzeń. Głównie jednego- bardzo chcielibyśmy zostać rodzicami. Jesteśmy 2,5 roku po ślubie- niestety Bóg nie obdarzył nas jeszcze potomstwem. Wierzę jednak, że jest w tym jakiś sens i cel- w który trzeba mocno wierzyć. Wielokrotnie jest on trudny do przyjęcia. Zwłaszcza mi kobiecie z której instynkt macierzyński tryska, ale trzeba walczyć dopóki jest resztka nadziei. A nadzieja podobno umiera ostatnia- więc dopóki żyjemy będziemy razem z mężem walczyć. Jesteśmy osobami wierzącymi- oddajemy Bogu to, że mamy problemy z zajściem w ciąże i to pomaga nam nie załamać się do końca .

"Gdzie nie ma dzieci brakuje nieba"

Chcemy zostać osobami anonimowymi dlatego na blogu będziemy podpisywać się Czekająca i Czekający.

To tyle na początek.

Pozdrawiam

Czekająca