piątek, 24 maja 2013

Moja karuzela uczuć...

Jestem po kontroli u ginekologa. Niby ok- choć coś grubawe mam endometrium. Gin kazała odczekać ze staraniami 3 msc. Nie wiem czy się posłucham - na pewno ten msc odpuszczam, ale dużo się naczytałam i nic tak naprawdę nie da mi gwarancji, że uda mi się po raz kolejny zajść w ciąże i ją szczęśliwie donosić. Mam trochę żal do niej- postąpiła ze mną jak z każdym innym przypadkiem- nie wzięła pod uwagę moją przeszłość zdrowotną- operacje. Wyniki krwi dobre- hormony ustabilizowane i przyczyn poronienia nie ma. Niski progesteron, ale przecież gin nie przyzna się do błędu- który mógł spowodować obumarcie mojego dziecka. Powoli przyzwyczajam się do tej pustki, którą odczuwa się po stracie maleństwa. Trzymasz się za brzuch i wiesz, że tam już nic nie ma...jesteś sama...
Chciałoby się tą pustkę jak najszybciej wypełnić. Mam nadzieje, że się kiedyś uda...Aczkolwiek Sebastianka nikt mi już nie wróci. Wiem, jednocześnie, że jeśli pojawi się kolejne dzieciątko nie będę traktowała go jako zamiennik -o nie nie. Jutro minie 3 tygodnie od kiedy odszedł mój maluszek. Pokochałam Go od pierwsze dnia kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży. To takie dziwne i niesamowite. A gdy zobaczyłam jak biję jego serce na monitorze całkowicie straciłam dla niego głowę. Boże czemu nam Go zabrałeś? 

A i jeszcze jedno mam dość słuchać, pocieszeń w stylu- "jeszcze będziesz miała dziecko", "doczekasz się", "Nic się nie stało"- o wiele lepiej nic nie mówić a np. przytulić. Ostatnio znajomy po tym jak się dowiedział po prostu na mnie spojrzał i już wiedziałam co chce powiedzieć. Dodał mi otuchy przez samą obecność-dał więcej niż tysiąc słów. Nikt nie zrozumie tego bólu dopóki nie będzie w takiej sytuacji.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz